środa, 28 marca 2012

Trafieni, zatopieni: FUA&My Baobab - National Pride 2:5



To druga relacja z meczu w tej edycji Etnoligii, której napisanie przypadło mi w udziale. Pierwsza była miłym zadaniem, gdyż opisywałem nasz tryumf (jak się potem okazało dotychczas jedyny) i zajęcie pozycji lidera w tabeli. Tym razem przytoczenie tych kilku słów sprawozdania z ostatniego meczu, będzie dla mnie smutnym obowiązkiem. Opisuję bowiem moment osiągnięcia przez nas przeciwległego bieguna ligi, czyli spadek na jej dno. Mając w perspektywie mecze z drużynami z pierwszej szóstki, można założyć, że niżej jest jeszcze ze 3 metry mułu. Ale skoro przegrywaliśmy z potencjalnie najsłabszymi przeciwnikami, może zmobilizujemy się na najsilniejszych.
Być może nasz talent jest na tyle wielki, że nie ma miejsca na jego pełną prezentację na małej przestrzeni sali gimnastycznej. No jakoś nic nam nie wychodzi. Wystąpiliśmy w okrojonym, acz dobrze już znanym składzie: Tomek Dz.. Paweł, Krzysiek i ja (Adam). Mimo wypożyczonego bramkarza instytucji, dzięki któremu rozmiary porażki zostały szczęśliwie zmniejszone, gra od początku nam się nie kleiła. Brak nam rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. National Pride narzucił nam taki pressing, że pierwsze bramki straciliśmy po głupich przechwytach przeciwnika, gdy nieudolnie próbowaliśmy wyprowadzić akcje. Nie pamiętam czy do przerwy padły jakieś gole dla nas, ale chyba nie. Rywale za to trafili ze trzy razy. W pierwszej połowie nie wykorzystałem najlepszej okazji, gdy odebrałem ich bramkarzowi piłkę, gdy się nią bawił, ale zabrakło centymetrów i obrońca dosłownie w ostatnim momencie zdążył ją wybić z linii bramkowej. Tu muszę się uderzyć w piersi, że wystąpiłem w eksperymentalnych butach, w których jeździłem jak na łyżwach. Może słaba przyczepność i 3 tyg. przerwy w występach spowodowało, że gra szła mi jak krew z nosa. Niestety wszyscy graliśmy tak, że nawet szczęście nam nie sprzyjało, stąd kilka słupków i kiksów w stuprocentowych sytuacjach. Wystarczy powiedzieć, że jedyne dwa gole dla nas strzelił wypożyczony z innej drużyny zawodnik (jeden dwóch z zaciągu zewnętrznego, którzy zmieniali Tomka na boisku). Dzięki mu za to, choć za asysty już raczej nie. Dobrych wymian piłki było jak na lekarstwo. Ogólnie szwankowała u nas gra zespołowa, a podania z klepki były wyjątkami. Brak zgrania, brak szybkości, brak dokładności. Pozostaje radość z gry. Nawet gdy się przegrywa 5:2 i spada na ostanie miejsce w tabeli. I tego się trzymajmy. Znaczy nie dna. Zawsze pozostaje cień nadziei, że przy odrobinie szczęścia jakoś się od niego odbijemy.
Adam Dziadak    


Kiedy nie gramy w piłkę robimy różne inne rzeczy. Jeśli chcesz się dowiedzieć jakie, zajrzyj na strony zaprzyjaźnionych Fundacji albo odwiedź fanpage na facebooku:
Usłyszeć Afrykę - www.uslyszecafryke.org, facebook

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz