sobota, 25 maja 2013

Etnoliga 2013. Edycja wiosenna. Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab 5 - 1 Turbokozaki

Zwycięstwo! Pierwsze w wiosennej edycji Etnoligi 2013. I to nie byle jakie, bo różnicą czterech bramek. Pokonaliśmy Turbokozaki 5-1! Morale rosną. Pojawiła się szansa, żeby zagrać w playoffach. Zawodnicy Fundacji Usłyszeć Afrykę & My Baobab już nie mogą się doczekać następnej kolejki...

Deszczowa sobota 25 maja 2013 nie była idealnym dniem do gry. Na facebookowej stronie Etnoligi dzień przed kolejką można było zauważyć niepokój graczy różnych drużyn dotyczący tego, czy kolejka powinna się odbyć. Ale organizatorzy dali sygnał: We play today!Don't mind the rain! Gramy dziś, nie pozostawiając wątpliwości, że kolejka się odbędzie.
Pewna doza deszczowego zwątpienia wdarła się również w nasze szeregi. Prawdopodobnie ona spowodowała, że nie wszyscy zadeklarowani zawodnicy stawili się na mecz. Na szczęście pojawił się Turu, który przybył na etniligowe boisko, chociaż miało go nie być. Okazało się, że Turbokozaki również mają problemy kadrowe. Obu drużynom udało się zebrać tylko po pięć zawodniczek i zawodników. Dlatego dobraliśmy do składów zawodniczki Chrząszczyków. Do nas dołączyła bramkarka, a do Turbokozaków zawodniczka z pola. Taki przydział był dla nas korzystny, ponieważ zabezpieczał nasze tyły. Mieliśmy odpowiednią osobę z odpowiednim wyposażeniem na odpowiednim miejscu. (Między słupkami i w rękawicach, umiejąca bronić). Nasi przeciwnicy byli zmuszeni wymieniać się na bramce, co wprowadzało chaos w ich szeregi. Warto zauważyć, że na boisku liczebnie dominowały kobiety. Było ich aż osiem. W Turbkozakach  występował tylko jeden chłopak. U nas trzech. Takie rzeczy tylko w Etnolidze...

Szczęście było po naszej stronie. Bardzo szybko udało nam się strzelić trzy bramki. Zmoknięta, twarda piłka jakby chciała wpadać do siatki Turbokozaków. Co strzał to gol! Taki obrót spraw z pewnością podłamał przeciwników. Nam dał możliwość spokojnego kontrolowania gry i szukania sposobności do podwyższeni rezultatu. Przeciwnikom nie można odmówić ambicji. Walczyli turbokozacko, ale ich zawodniczki w starciach ze stukilowymi facetami zazwyczaj nie miały szans. Działała tu po prostu zasada zachowani pędu. Turbokozakom udało się jednak strzelić honorową bramkę. My strzeliliśmy jeszcze dwie. Końcowy wynik: 5-1 dla FUA&MB.

Jako kapitan dziękuję naszym zawodnikom, którzy mimo złej pogody przybyli na mecz: Marii, Karolinie, Tomkowi, Turowi i sobie. Podziękowania należą się zwłaszcza Turowi, bo swoim niezapowiedzianym przybyciem prawdopodobnie uratował nam mecz. Okazuje się podczas niepogody samo przyjście na mecz jest połową sukcesu. Dziękuję zawodniczce Chrząszczyków, która sumienie wykonała swoje bramkarskie obowiązki. Dziękuję strzelcom bramek Marii (1), Tomkowi (1) i sobie (Maćkowi) (3). Dziękuję też Karolinie, która przyjechała na mecz z drugiego końca świata/miasta i chociaż nie strzeliła bramki to zostawiła mokrym boisku kawał serca. Naprawdę dzielnie walczyła, co okupiła rozciętą wargą. Dziękuję też naszej maskotce - pszczółce Mai. Mam nadzieję, że będzie z nam kibicować nie tylko w maju. Dziękuję też pogodzie. Na naszym meczu nie padało.

Tak mecz skomentowały Turbokozaczki:

monsti

Kiedy nie gramy w piłkę robimy różne inne rzeczy. Jeśli chcesz się dowiedzieć jakie, zajrzyj na strony zaprzyjaźnionych Fundacji albo odwiedź fanpage na facebooku:

niedziela, 19 maja 2013

Etnoliga 2013. Edycja wiosenna. Mecze FUA & MB z The Tigers i Chrząszczykami.

Kiedy gra się dwa mecze w jednym dniu oba zlewają się w jedną całość. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy słońce przygrzewa potęgując problemy z pamięcią. Spróbuję jednak pokusić się o odtworzenie niedzielnych (19.05.2013) wydarzeń, w których uczestniczyła nasza dzielna drużyna o wdzięcznej nazwie - pozwólcie, że rozwinę skrót - Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab.

Dzień rozpoczął się bardzo dobrze. Zebraliśmy skład! A było to pewnym problemem z powodu trwającego sezonu pierwszokomunijnego. Na szczęście imprezy rodzinne tego typu (urodziny) odbywają się również w stolicy. Dlatego możliwe było wsparcie naszej drużyny przez desant poznańsko-pomorski. Dzięki temu zyskaliśmy bramkarza i jedną (z trzech) dziewczyn. Pierwszy występ naszej drużynie zaliczył Andrzej, jak się później okazało brakujące ogniwo naszej taktycznej układanki.

Mecz Fundacja Usłyszeć Afrykę 0 - 3 Chrząszczyki
 
Pierwszy mecz rozgrywaliśmy z Chrząszczykami. Już przed meczem postanowiliśmy wykorzystać elementy otoczenia, aby zdobyć przewagę nad przeciwnikiem. Dlatego - tak jak polskie wojsko pod Grunwaldem - schowaliśmy się w cieniu drzew obserwując Chrząszczyki wylegujące się na słońcu. Chcieliśmy grać na zwłokę tak, żeby upał pozbawił naszych przeciwników sił  do gry. Niestety nie pomogło to nam w uzyskaniu dobrego rezultatu. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że przeciwnicy już na mecz przyszli bez sił, ponieważ zmęczyło ich noce ustalanie taktyki. Sami tłumaczą to na filmie:


Jak się okazało nie tylko my rozpoczęliśmy zabiegi o korzystny wynik przed pierwszym gwizdkiem. Chrząszczyki nie zgodziły się na wypożyczenie  Damiana - Bramkarza Do Wzięcia - który wiedząc o naszych problemach kadrowych przyjechał specjalnie o godzinie 10:00 na miejsce rozgrywek, 4 godziny przed meczem własnej drużyny. (Damian, dzięki!) Wobec tego Piotr, członek wspominanego już desantu, znany również przez fanów piłkarskich jako Winston W., musiał po dziesięcioletniej przerwie wrócić do gry i zająć miejsce między słupkami. (Winston od "win" - wygrać).

Niestety boiskowy pseudonim naszego bramkarza nie pomógł nam w zwycięstwie. Po dobrej, często składnej grze przegraliśmy 0-3. Mały rozmiar porażki zawdzięczamy Andrzejowi, który był obrońcą, pomocnikiem i napastnikiem, powstrzymywał ataki, oddawał strzały z każdej pozycji i ogólnie był wyróżniającym się zawodnikiem. Brakowało nam w składzie właśnie takiego Andrzeja. Można tylko żałować, że nie udało się nam strzelić bramki.

Piknik

Nasz kolejny mecz w tym dniu został zaplanowany na godzinę 14:00. Korzystając z przerwy zajęliśmy się piknikowaniem. Przebiegu pikniku nie będę opisywał. Warto wspomnieć o trzech faktach. 

Po pierwsze na piknik przybyło wielu kibiców naszej drużyny. Było to bardzo miłe spotkanie towarzyskie. Niestety większość fanów opuściła nas przed meczem. Tym bardziej dziękujemy za doping i dobre słowo tym, którzy zostali. (Szczególnie tych, którzy pokonali na rowerze 11 kilometrów ze złamanym obojczykiem).

Druga sprawa, dotyczy Damiana - Bramkarza Do Wzięcia. Dla przypomnienia grał on z nami w zeszłym sezonie. W obecnym występuje w The Tigers, z którymi rozgrywaliśmy nasz drugi niedzielny mecz. Liczyliśmy, że sentyment Damiana do naszej drużyny sprawi, że pozwoli nam strzelić kilka bramek. Sentyment był z pewnością u niego obecny, kiedy chciał nam pomóc podczas  porannego meczu z Chrząszczykami. Jednak przed godziną 14 zupełnie zanikł. Próba odtworzenia sentymentu przy pomocy piknikowej szarlotki spełzła na niczym.

Po trzecie szarlotka była naprawdę smaczna...


Mecz Fundacja Usłyszeć Afrykę 1 - 4 The Tigers

Ten post zaczyna być przydługi więc postaram się streścić. Taktyka na mecz z Tygrysami była z grubsza taka sama jak w pierwszym niedzielnym spotkaniu. Można uznać, że jednak było one bardziej eleganckie i uporządkowane. Obie drużyny miały podobną taktykę. Broniły się od połowy. Więc gra w dużej mierze polegała na naprzemiennych atakach pozycyjnych. Wyprowadzaliśmy atak, oddawaliśmy strzał i wracaliśmy do obrony, czekając na przeciwnika za linią środkową. Potem oni wyprowadzali akcję, strzelali i cofali się na swoją część boiska. Zdarzały się też kontry i zagrania na "aferę". Szczególnie pod koniec drugiej połowy kiedy rzuciliśmy się do odrabiania czterobramkowej straty. Poskutkowało to zdobyciem gola. Strzelili go sobie sami Tigersi (nie Damian). Stało się to pod naszym naporem, kiedy zastosowaliśmy zagranie "Selecta Pinball". (Nazwa zagrania pochodzi od sponsora rozgrywek i automatu do gry -flippera). W trakcie meczu mieliśmy kilka dogodnych okazji, ale niestety nie udało się nam ich wykorzystać.
Na koniec dziękuję wszystkim zawodnikom, którzy wystąpić w dwóch niedzielnych meczach. Niektórych już chwaliłem, ale pochwały za dobrą grę i zaangażowanie należą się wszystkim. Dziewczynom - Karolinie, Miriam,Marysi i chłopakom - Tomkowi Dz., Turowi, Andrzejowi, Winstonowi W. i mi. 


monsti

Kiedy nie gramy w piłkę robimy różne inne rzeczy. Jeśli chcesz się dowiedzieć jakie, zajrzyj na strony zaprzyjaźnionych Fundacji albo odwiedź fanpage na facebooku:

sobota, 11 maja 2013

Etnoliga 2013. Edycja wiosenna. Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab rozegrała pierwsze mecze.

11 maja na inaugurację wiosennej Etnoligi 2013 rozegraliśmy (Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab) dwa mecze. Pierwszy z zespołem Lions/4 Funs (0-5), a drugi z Erasmus Sudents Network (1-5). Oba spotkania przegraliśmy. To nie powinno być szczególnym zaskoczeniem.

Gramy z Lions/4 Funs
Wiedziałem, że nie mamy co liczyć na dobry wynik w pierwszym meczu. Przyszło nam grać z drugą drużyną poprzednich rozgrywek. Dlatego rzuciłem hasło, żebyśmy ten mecz potraktowali treningowo i spróbowali gry obronnej na wyznaczonych pozycjach. To taktyczne przetarcie miało poskutkować zwycięstwem w następnym meczu rozgrywanym tego dnia. Wyszło z tego solidne 5 minut trzymania pozycji. A potem to już była improwizacja, pospolite ruszenie i wiatr na sawannie. „Lwy dla zabawy” strzeliły nam 5 bramek. Nie powstrzymało ich w tym wypożyczenie golkipera Damiana (Bramkarza Do Wzięcia, który w tej edycji został zakontraktowany do gry nia u nas a w The Tigers). Ogólnie 5-0 ze zwinnymi i dobrymi technicznie Lionami można nawet uznać za niezły wynik.

Erazmus Students Network i my
Po pierwszym meczu mieliśmy 40 minut odpoczynku. Czas ten przeznaczyliśmy między innymi na ustalenie taktyki. Poskutkowało. W drugim meczu z Erazmus Students Network udało nam się grać na wyznaczonych pozycjach przez dłuższy czas... 7 minut? (Ok, trochę koloryzuję). Z taktyką nie było zupełnie źle, bo zastosowaliśmy nawet różne warianty ustawienia, które jako kapitan próbowałem przekazać zawodnikom, krótkimi hasłami: „Karolina weź babeczkę! Vlad kryj czerwonego!” (i nie chodziło o Kapturka tylko o najgroźniejszego studenta z Networku w czerwonej koszulce). 
 
Najgroźniejszy student oddaje groźny strzał
W meczu były dobre momenty – np. gol strzelony przez Marię, waleczna postawa Karoliny, kilka strzałów obronionych przez Tomka rękawicami Damiana. Prawda jest jednak taka, że momentami nasza gra była dostosowana do podłoża. To znaczy - graliśmy piach. Szczególnie nie popisał się piszący te słowa kapitan, który w najmniej odpowiednim momencie "zaliczył glebę", oddał piłkę przeciwnikowi umożliwiając mu strzelenie gola i podwyższenie rezultatu. Obiecuję poprawę. Generalnie Studenci przypomnieli nam jak graliśmy, kiedy byliśmy kilka kilko młodsi. Byliśmy naprawdę dobrzy. Skończyło się 1-5. 

Kibice
Po pierwszej etnoligowej sobocie nie ma powodu do radości. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej. Załapałem kontuzję więc może za tydzień nie będę przeszkadzał ;)

Kończąc pierwszą relację z wiosennej edycji Etnoligi 2013, szczególne podziękowania chciałbym skierować do kibiców. Byli naszym "dwunastym zawodnikiem". I nie chodzi tu o śpiewy na trybunach i meksykańską falę, a wzorową opiekę nad najmłodszymi fanami futbolu. Umożliwiło to niektórym ojcom pobiegać za piłką.  



monsti

Kiedy nie gramy w piłkę robimy różne inne rzeczy. Jeśli chcesz się dowiedzieć jakie, zajrzyj na strony zaprzyjaźnionych Fundacji albo odwiedź fanpage na facebooku: