niedziela, 19 maja 2013

Etnoliga 2013. Edycja wiosenna. Mecze FUA & MB z The Tigers i Chrząszczykami.

Kiedy gra się dwa mecze w jednym dniu oba zlewają się w jedną całość. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy słońce przygrzewa potęgując problemy z pamięcią. Spróbuję jednak pokusić się o odtworzenie niedzielnych (19.05.2013) wydarzeń, w których uczestniczyła nasza dzielna drużyna o wdzięcznej nazwie - pozwólcie, że rozwinę skrót - Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab.

Dzień rozpoczął się bardzo dobrze. Zebraliśmy skład! A było to pewnym problemem z powodu trwającego sezonu pierwszokomunijnego. Na szczęście imprezy rodzinne tego typu (urodziny) odbywają się również w stolicy. Dlatego możliwe było wsparcie naszej drużyny przez desant poznańsko-pomorski. Dzięki temu zyskaliśmy bramkarza i jedną (z trzech) dziewczyn. Pierwszy występ naszej drużynie zaliczył Andrzej, jak się później okazało brakujące ogniwo naszej taktycznej układanki.

Mecz Fundacja Usłyszeć Afrykę 0 - 3 Chrząszczyki
 
Pierwszy mecz rozgrywaliśmy z Chrząszczykami. Już przed meczem postanowiliśmy wykorzystać elementy otoczenia, aby zdobyć przewagę nad przeciwnikiem. Dlatego - tak jak polskie wojsko pod Grunwaldem - schowaliśmy się w cieniu drzew obserwując Chrząszczyki wylegujące się na słońcu. Chcieliśmy grać na zwłokę tak, żeby upał pozbawił naszych przeciwników sił  do gry. Niestety nie pomogło to nam w uzyskaniu dobrego rezultatu. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że przeciwnicy już na mecz przyszli bez sił, ponieważ zmęczyło ich noce ustalanie taktyki. Sami tłumaczą to na filmie:


Jak się okazało nie tylko my rozpoczęliśmy zabiegi o korzystny wynik przed pierwszym gwizdkiem. Chrząszczyki nie zgodziły się na wypożyczenie  Damiana - Bramkarza Do Wzięcia - który wiedząc o naszych problemach kadrowych przyjechał specjalnie o godzinie 10:00 na miejsce rozgrywek, 4 godziny przed meczem własnej drużyny. (Damian, dzięki!) Wobec tego Piotr, członek wspominanego już desantu, znany również przez fanów piłkarskich jako Winston W., musiał po dziesięcioletniej przerwie wrócić do gry i zająć miejsce między słupkami. (Winston od "win" - wygrać).

Niestety boiskowy pseudonim naszego bramkarza nie pomógł nam w zwycięstwie. Po dobrej, często składnej grze przegraliśmy 0-3. Mały rozmiar porażki zawdzięczamy Andrzejowi, który był obrońcą, pomocnikiem i napastnikiem, powstrzymywał ataki, oddawał strzały z każdej pozycji i ogólnie był wyróżniającym się zawodnikiem. Brakowało nam w składzie właśnie takiego Andrzeja. Można tylko żałować, że nie udało się nam strzelić bramki.

Piknik

Nasz kolejny mecz w tym dniu został zaplanowany na godzinę 14:00. Korzystając z przerwy zajęliśmy się piknikowaniem. Przebiegu pikniku nie będę opisywał. Warto wspomnieć o trzech faktach. 

Po pierwsze na piknik przybyło wielu kibiców naszej drużyny. Było to bardzo miłe spotkanie towarzyskie. Niestety większość fanów opuściła nas przed meczem. Tym bardziej dziękujemy za doping i dobre słowo tym, którzy zostali. (Szczególnie tych, którzy pokonali na rowerze 11 kilometrów ze złamanym obojczykiem).

Druga sprawa, dotyczy Damiana - Bramkarza Do Wzięcia. Dla przypomnienia grał on z nami w zeszłym sezonie. W obecnym występuje w The Tigers, z którymi rozgrywaliśmy nasz drugi niedzielny mecz. Liczyliśmy, że sentyment Damiana do naszej drużyny sprawi, że pozwoli nam strzelić kilka bramek. Sentyment był z pewnością u niego obecny, kiedy chciał nam pomóc podczas  porannego meczu z Chrząszczykami. Jednak przed godziną 14 zupełnie zanikł. Próba odtworzenia sentymentu przy pomocy piknikowej szarlotki spełzła na niczym.

Po trzecie szarlotka była naprawdę smaczna...


Mecz Fundacja Usłyszeć Afrykę 1 - 4 The Tigers

Ten post zaczyna być przydługi więc postaram się streścić. Taktyka na mecz z Tygrysami była z grubsza taka sama jak w pierwszym niedzielnym spotkaniu. Można uznać, że jednak było one bardziej eleganckie i uporządkowane. Obie drużyny miały podobną taktykę. Broniły się od połowy. Więc gra w dużej mierze polegała na naprzemiennych atakach pozycyjnych. Wyprowadzaliśmy atak, oddawaliśmy strzał i wracaliśmy do obrony, czekając na przeciwnika za linią środkową. Potem oni wyprowadzali akcję, strzelali i cofali się na swoją część boiska. Zdarzały się też kontry i zagrania na "aferę". Szczególnie pod koniec drugiej połowy kiedy rzuciliśmy się do odrabiania czterobramkowej straty. Poskutkowało to zdobyciem gola. Strzelili go sobie sami Tigersi (nie Damian). Stało się to pod naszym naporem, kiedy zastosowaliśmy zagranie "Selecta Pinball". (Nazwa zagrania pochodzi od sponsora rozgrywek i automatu do gry -flippera). W trakcie meczu mieliśmy kilka dogodnych okazji, ale niestety nie udało się nam ich wykorzystać.
Na koniec dziękuję wszystkim zawodnikom, którzy wystąpić w dwóch niedzielnych meczach. Niektórych już chwaliłem, ale pochwały za dobrą grę i zaangażowanie należą się wszystkim. Dziewczynom - Karolinie, Miriam,Marysi i chłopakom - Tomkowi Dz., Turowi, Andrzejowi, Winstonowi W. i mi. 


monsti

Kiedy nie gramy w piłkę robimy różne inne rzeczy. Jeśli chcesz się dowiedzieć jakie, zajrzyj na strony zaprzyjaźnionych Fundacji albo odwiedź fanpage na facebooku:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz