niedziela, 11 marca 2012

Etnoliga. Mecz Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab 5 - 8 International

W sobotę punktualnie o godzinie 16:30 drużyna FUA & My Baobab kolejny raz stawiła się na hali sportowo-widowiskowej Warszawskiego OSiRu, aby rozegrać mecz z drużyną Inter(national) – w biało-niebieskich strojach;-).
Chłopcy w składzie, od bramki: Tomek, Popek, turu, Krzysiek i Vlad dzielnie ruszyli do gry. Na ławce rezerwowych naszej drużyny zasiedli, a właściwie zasiadł bramkarz „wszystkich drużyn”, człowiek instytucja – bramkarz o tajemniczym imieniu, którego nikt nie zna :P Na trybunach komplet. Mimo, iż nie wszyscy wiedzieli, kto jest gospodarzem a kto gościem, sędzia rozpoczął zmagania. Męska gra (w obu składach brak zawodniczek) rozpoczęła się od kilku składnych akcji obu drużyn. W środku pola rządził i dzielił Krzysiek niczym Xavi w barwach słynnej Barcelony. Po 6 minutach jakże wyrównanej gry padła pierwsza bramka – niestety - dla naszych przeciwników. Strata bramki jeszcze bardziej zmobilizowało naszych chłopców, którzy po pięknej składnej akcji zdołali wyrównać. Strzelcem pierwszej bramki był Krzysiek po wspaniałym podaniu Vlada. Chłopcy grali nieustannym pressingiem, wymieniali podania z pierwszej piłki, ale niestety jedynie obijali słupki i poprzeczkę bramki przeciwnika… w tym miejscu należy przytoczyć słynne piłkarskie powiedzenie „niewykorzystane sytuacje się mszczą”… Pierwsza połowa zakończyła się dla Nas niekorzystnym wynikiem 4:1.
Po przerwie chłopcy wyszli pełni animuszu i zaangażowania. Wraz z początkiem drugiej połowy w szyki obronne wkradł się mały chaos i po chwili przeciwnicy podwyższyli wynik. Jednak po ich bramce rozpoczął się koncert FUA. W ataku na wzór Shevchenki, dzielnie i skutecznie walczył Vlad, co udokumentował piękną bramką. Kolejne bramki zdobyli Tomek (bramkarz w ataku!!!), turu (mimo kopania po kostkach, ciągnięcia za koszulkę zdołał strzelić - a musiał strzelić bo mi obiecał:-)) oraz Krzysiek. Popek w obronie kasował wszystkie piłki niczym Władysław Żmuda na MŚ w 1974. W końcówce spotkania piłkę życia wybronił Tomek. Takiej interwencji nie powstydziłby się sam Wojciech Szczęsny, którego obrona rzutu karnego w meczu z Liverpoolem jest jedynie namiastkę tego, co zrobił Tomek. Trzeba zaznaczyć, że na boisku w drugiej połowie znajdowali się również przeciwnicy, którzy też coś tam strzelili. Jeden z Czarnoskórych przeciwników w ekwilibrystyczny sposób zdobył bramkę, za co otrzymał gromkie brawa od zgromadzonej publiczności. Ostatecznie nie udało się odrobić strat z pierwszej połowy. Druga część meczu zakończyła się wynikiem 4:4, a cały mecz wynikiem 8:5.
Mimo przegranej w szatni panowały dobre nastroje (nie byłam, ale Piotrek mi opowiadał),
a gra mogła się podobać. Niestety zabrakło sił, zgrania a przede wszystkim szczęścia.

Gosia i turu ;-)

Kiedy nie gramy w piłkę robimy różne inne rzeczy. Jeśli chcesz się dowiedzieć jakie, zajrzyj na strony zaprzyjaźnionych Fundacji albo odwiedź fanpage na facebooku:
Usłyszeć Afrykę - www.uslyszecafryke.org, facebook

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz