sobota, 11 lutego 2012

Etnoliga, Usłyszeć Afrykę & My Baobab 8 - 12 Goal Hunters

Oddaliśmy koszulki lidera
Po pierwszej kolejce halowej edycji Etnoligi 2012 przeżywaliśmy tydzień chwały.  Pierwszy - i mam nadzieję, że nie jedyny -  raz w historii naszej drużyny zajmowaliśmy w tabeli czołową pozycję! Cóż to za uczucie! Rozpierała nas duma. (Myślę, że nie tylko ja miałem złudzenie, że nasze żółte pasy na strojach zwiększyły swoją szerokość kosztem czarnych i przypominały żółte koszulki lidera). Dlatego do meczu drugiej kolejki z Goal Hunters podchodziliśmy w dobrych humorach. Dobrze opisał to Vlad:
Nie mogę powiedzieć, że nie mieliśmy pewnych obaw. W końcu mieliśmy spotkać się z Goal Hunters, którzy w poprzedniej kolejce pewnie pokonali FC Taborową 10-5.  W szatni okazało się, że nasi przeciwnicy - Łowcy bramek - to tak naprawdę zmutowana wersja Beer Monsters, z którymi wygraliśmy w zeszłej edycji Etnoligi.  Poza tym Łowcy B. twierdzili, że sami dokładnie nie wiedzą jak udało im się tak wysoko pokonać Taborową. Dlatego liczyliśmy, że sprawa wyniku nie jest przesądzona. Może dlatego do meczu podeszliśmy (zbyt) rozluźnieni.
Drugą bolączką był brak w kadrze na ten mecz naszego drużynowego Króla strzelców. Jego nieobecność miała zostać skompensowana szeroką ławką rezerwowych. Pierwszy raz w tej edycji Etnoligi wystąpili: Ewa, Kombo, Krzysiek, Paweł i Piotrek. Ogólnie było nas aż dziewięcioro. Każdy z zawodników był chętny, żeby naszym przeciwnikom nastrzelać jak najwięcej bramek, tak żeby mieli co wyławiać z sieci.

Mecz rozpoczął się dla nas fatalnie. Straciliśmy bardzo szybko pięć bramek. Praktycznie po każdym strzale przeciwnika padał gol. Nasza obrona nie potrafiła sobie poradzić z pozornie niegroźnymi akcjami przeciwnika, a atakujący byli bardzo nieskuteczni. Była to swego rodzaju powtórka z zeszłego meczu. Fatalny początek, a potem gonienie wyniku. Wydaję mi się, że do przerwy było 9-3. A oto jedyna zarejestrowana nasza bramka. W roli głównej Adam:
Z gonienia wyniku niewiele wyszło, bo często za bardzo angażowaliśmy się w atak i zapominaliśmy o obronie. Przez to przeciwnicy kilka razy z szybkiej kontry złowili kolejne gole. Ale trzeba podkreślić, że w drugiej części meczu coś zaczęło nam wychodzić, graliśmy lepiej i wygraliśmy ją 6-4. Mecz zakończył się wynikiem 12-8 dla Goal Hunters

Trzeba podkreślić bardzo dobry debiut Ewy. Była bardzo dzielna i jako jedyna spośród naszych zawodników grała cały mecz. Dzięki niej - zgodnie z nowymi przepisami Etnoligi - uzyskaliśmy w tym spotkaniu jeden punkt. Nie jesteśmy więc zupełnie przegrani.
 Kolejną warta wspomnienia sprawa to fakt, że jeden z naszych zawodników grał z kontuzją, której nabawił się kiedy jadąc rowerem został potrącony przez samochód. W tym meczu chorą nogą strzelił rzut karny.
Jeśli już piszę o kontuzjach. To mam nadzieję, że te złapane w tym meczu uda się wyleczyć do przyszłego tygodnia.
Nie potrafię wymienić strzelców bramek. Możecie odezwać się w tej sprawie w komentarzach.

Tak podsumował mecz jeden z Myśliwych. Zwróćcie uwagę jak nazwał naszą drużynę... Obawiam się, że to się może przyjąć ;)

Jeśli chcecie zobaczyć co robimy kiedy nie gramy w piłkę zajrzyjcie na: www.uslyszecafryke.org, www.mybaobab.org i na facebooka.

montsi

3 komentarze:

  1. strzeliłem też drugą a właściwie pierwszą bramkę po ostrym presingu i znakomitym odbiorze piłki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A to nie ja strzeliłem pierwszą bramkę? Po zaskakującym strzale z ostrego kąta, stojąc tyłem do bramki, obok wychodzącego bramkarza?

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwsza moją bramkę, czyli trzecią dla Nas :)

    OdpowiedzUsuń