sobota, 4 lutego 2012

Etnoliga The Tigers 5 - 12 Fundacja Usłyszeć Afrykę & My Baobab

Pierwsze koty za płoty.
Takiej inauguracji Etnoligi nie pamiętają chyba najstarsi jej kibice. Konferencja, przemówienia, prezentacja, poczęstunek. Na pewno nie bez wpływu na tak wysoki poziom organizacyjny tej edycji pozostaje fakt, że to rok największej imprezy w dotychczasowej historii polskiej piłki nożnej - Euro 2012. Drużyna Fundacji „Usłyszeć Afrykę” & My Baobab dostosowała się poziomem sportowym do rangi tego wydarzenia.
Był 4 lutego. Mroźny, słoneczny dzień. Nic nie zapowiadało… sukcesu. Każda z drużyn otrzymała mniej lub bardziej twarzowe komplety strojów sportowych. Nasze stanowiły dosyć udaną krzyżówkę przerośniętej pszczoły z trykotami Borussii Dortmund tudzież GKSu Katowice. Ale jak to mówią ładnemu we w wszystkim dobrze, więc prezentowaliśmy się w nich wspaniale. Chyba długo trwał ten samozachwyt, bo nie wiadomo praktycznie w jaki sposób, po kilku pierwszych minutach przegrywaliśmy już 3:0. Jedną z bramek, tzw. swojaka, strzeliła występująca w naszych szeregach Kasia. W ogólnym chaosie obronnym wbiegła z piłką przy nodze do naszej bramki. Mimo tego wypadku, jej występ jak najbardziej możemy zaliczyć do udanych. Ma na pewno 25% udział w liczbie punktów, które zdobyliśmy.

























Gra nam nie szła. Próbowaliśmy strzałów z dystansu. Brakowało nam też szczęścia np. gdy po moim strzale piłka, zaliczywszy dwa słupki i trawers po linii bramkowej nie chciała jej przekroczyć. Na szczęście w naszych szeregach był nowo pozyskany z Ukrainy Vlad, który zdobył dwie bramki. Jedną dorzucił Paweł i na przerwę schodziliśmy przegrywając 4:3.
 Nie wiem co powiedział nam trener w szatni (gdyż nie mamy trenera), ważne że na drugą połowę wyszła zupełnie odmieniona drużyna. I nie mówię tu o składzie kadrowym. Tygrysy zdołały nam wygryźć jeszcze jedną bramkę i ich licznik stanął. W przeciwieństwie do naszego, który zatrzymał się przy 12. Było to między innymi możliwe dzięki wspaniałej formie Pawła nomen omen Króla. W swojej pasiastej koszulce uwijał się jak pszczoła i żądlił bezlitośnie. Praktycznie co kopnął to wpadało. Nie wiem ile tego było z jego strony. Vlad również coś tam dorzucił i moja skromna osoba też. M.in. udało mi się pomścić „swojaka” Kasi, gdy bezpośrednio z rzutu rożnego zatrudniłem bramkarza Tygrysów. Strzeliłem też piękną bramkę, gdy po podaniu Vlada, huknąłem jak z armaty w okienko tak, że bramkarz nawet nie miał czasu na refleksję, że jego życie znajdowało się w zagrożeniu. I tu taka moja osobista refleksja, że czasem warto wrócić do ośmieszanej często w czasach dzieciństwa techniki „strzału z czuba”.
Na zakończenie chciałem jeszcze podkreślić wspaniałą postawę naszego bramkarza, wypożyczonego z FC Moszna, który obronił kilka setek, Maćka z małżonką Kasią i mojego brata Tomasza, którzy powstrzymali groźne ataki Tygrysów. I tak to, wspólnemi siłami osiągnęliśmy historyczny sukces wskakując na pierwsze miejsce w Etnolidze.
























Kończąc mecz przy stanie 5:12, schodząc z parkietu usłyszeliśmy słowa francuskojęzycznego komentatora - którego osobę możecie poznać na załączonym filmie - stanowiące piękną puentę. Powiedział krótko - „le massacre”.
Niech też mi będzie wolno spuentować opisane powyżej wydarzenia cytatem z poety - „chwilo trwaj, jesteś wielka”. 

Adam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz