środa, 12 października 2011

Mecz FC Usłyszeć Afrykę z Klapsami. Czwarta kolejka Etnoligi.

Czwarty mecz za nami. Nie powiem, szansa na pierwszą w rozgrywkach (naszą) wygraną była i to całkiem spora, ale już od początku coś jakby było nie tak. Wiatr wiał w nie w tą co trzeba stronę, a ptaki krążyły nad boiskiem jak sępy nad padliną. Zła passa rozpoczęła się w momencie, gdy Ula przyglądając się tablicy z wynikami meczów zapytała „zmieniliśmy nazwę?”. Otóż nie, nie zmieniliśmy, za to po raz kolejny zostaliśmy nie Fundacją Usłyszeć Afrykę, tylko mamą Afryką, Afryką bez mamy, Fundacją Afryka albo Afryką Inaczej. Będę się zatem upierać, że brak korzystnego dla nas wyniku został spowodowany tym właśnie niecnym (zamierzonym?:)) procederem. Ale po kolei.
Już o 15.30 pierwszy zmobilizowany do granic możliwości zawodnik FUA biegał w te i wewte wzdłuż Orlika rozciągając rozleniwione na Bali mięśnie. Podczas gdy Tomek D. usilnie prężył się i skakał pozostali zawodnicy powoli zbierali się do wyjścia z domu lub właśnie (wzorem poprzednich tygodni) przypomnieli sobie o tym, że dziś grają mecz. Cóż samodyscyplina nie należy do naszych mocnych stron. O 15.55 zebrała się ostatecznie prawie cała drużyna i wyłuskując z torby przymałe koszulki FUA odziała się jak należy. Na rozgrzewkę czasu zabrakło, więc zanim sędzia odgwizdał początek spotkania, Maciek M. zdążył tylko puścić piłkę w bramkę, w której ku własnej niedoli stał kilkunastoletni młody gracz. Stał tylko przez chwilę, bo piłka zmiotła go w światło bramki, a siła podmuchu przykleiła na kilka chwil do podłoża. Z wielkim siniakiem na policzku stoczył się z boiska, Maciek grzecznie przeprosił, a mecz rozpoczął się jak należy. Pierwsza bramka padła już po kilku minutach tradycyjnie już, do naszej siatki.
Gdyby był z nami nasz profesjonalny i szybki jak wiatr Mohammed S. pokonanie przeciwników byłoby proste jak drut, niestety los nam nie sprzyjał, gdyż nasz najzwinniejszy zawodnik skręcił nogę, co skutecznie wyeliminowało go z gry na kilka dni. Zatem zupełnie samodzielnie i bez pomocy profesjonalnych piłkarzy musieliśmy szukać okazji, żeby wynik wyrównać. I szukaliśmy. Biegając, turlając się, faulując i krzycząc na innych, że nas faulowali (a nóż się coś wymusi?:)), wprowadzając kolejne zmiany w nadziei na powiew świeżości na murawie.
Zebrane na trybunach kobiety modliły się o przychylny wynik spotkania, żeby w domu nie było gadania, ale kiedy Ula została zaćmiona (z pewnością to też nie był przypadek) przez uderzenie wielką głową gracza z przeciwnej drużyny, nadzieja wśród kibicujących osłabła. Nasza jedyna, waleczna kobieta zeszła z murawy w oparach lekkiego zamroczenia. Potem wszystko toczyło się jak zwykle, poza tym, że Tomek S. zamiast biegać po boisku pokrzykując jak reszta drużyny, skakał za linią autu i wymachiwał żelaznymi kulami, a to karząc komuś biec, a to się zatrzymać. Sam grać nie mógł, bo do nogi nie wiedzieć czemu przykleił mu się ciężki jak kamień kawałek gipsu. Pamiątka po ostatnim meczu.
Wraz z nieubłaganie zbliżającym się końcem pierwszej połowy w drużynie FUA robiło się coraz bardziej nerwowo. Niczym gorączka złota niegdysiejszych poszukiwaczy bogactw, całą naszą drużynę opanował co najmniej stan podgorączkowy i nerwowe poszukiwania sytuacji podbramkowej. Udało się dopiero w drugiej połowie, kiedy po błogiej i jak zwykle przebiegającej w spokojnej atmosferze przerwie swój atak na K2 tego meczu rozpoczął Jarek J. Biegł i biegł (niestety nie widziałam z czyjego podania), aż zza tabunu graczy wałęsających się pod bramką publiczność ujrzała piłkarską białą skarpetę nacierającą na przeciwnika i ku wszystkich radosnemu zaskoczeniu, celnie trafiającą w światło bramki. Udało się! Być może pomogła sama skarpeta zmęczona majtaniem się we wszystkie strony, a może właśnie nasza zła passa zechciała się do nas wypiąć swoim tyłem, w każdym razie- gol był i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. A, że jedyny, no cóż, widać prócz zamiłowania do samodyscypliny mamy w drużynie coś jeszcze- chęć uszczęśliwiania nie tylko siebie, ale i naszych przeciwników. Wszak to idea, nie ilość bramek ma znaczenie największe.

Jeśli myślicie, że Fundacja Usłyszeć Afrykę zajmuje się tylko grą w piłkę to się mylicie. Zajrzyjcie na www.uslyszecafryke.org aby się przekonać. 

Tekst: Paula
Zdjęcia: Magdalena Król
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz