środa, 23 listopada 2011

Etnoliga. Fundacja "Usłyszeć Afrykę" 7 - 3 Beer Monsters

Wróciliśmy z dalekiej podróży.
Tytuł mojego sprawozdania z meczu ma wymiar osobisty i ogólno-drużynowy. Dla mnie był to powrót z ziemi Pablo Escobara, Andrésa Escobara, Rene Higuity i Carlosa Valderramy, którzy w różny sposób przyczynili się do rozwoju kolumbijskiej piłki. Pierwszy, król kokainy, łożył niemałe sumy na stadiony i kluby. Drugi, będąc obrońcą Kolumbii, strzelił samobójczą bramkę w przegranym z Anglią 1:2 meczu, w efekcie czego drużyna z Ameryki Płd. odpadła z turnieju, a nasz nieszczęsny bohater po powrocie do kraju został zastrzelony przez fanatycznego kibica. Trzeci był charyzmatycznym bramkarzem reprezentacji Kolumbii, którego scorpion save z meczu przeciwko Anglii na Wembley w 1995 bije rekordy popularności na youtubie (http://www.youtube.com/watch?v=wkYmmV7Oa-U&feature=related). No i ostatni w zestawieniu, ale pierwszy w zasługach Valderrama, z lwią grzywą. Być może wszyscy oni byli moim natchnieniem, gdyż po powrocie z dwutygodniowego urlopu, który wykluczył mnie z trzech ostatnich meczów, zdobyłem pierwszego w tym turnieju hat tricka. Między innymi dzięki temu nasza drużyna, po dwóch ostatnich porażkach wróciła na tory zwycięstwa, które mam nadzieje, dowiozą nas do końca turnieju.
Po powrocie zastałem inna drużynę Usłyszeć Afrykę. Jej siła rażenia znacząco wzrosła w każdej formacji. Temu zatem, a nie swojej dyspozycji przypisywałbym końcowy sukces w meczu przeciwko „piwnym potworom”. Choć my mieliśmy tylko jednego monstera w naszym składzie, nie przelękliśmy się. W sumie od początku wiedzieliśmy, że przeciwnik jest w naszym zasięgu. Pierwsze minuty jednak nie były łatwe. Jak to powiedziała obecna na stadionie Paulina S., kobieta małej wiary, acz wielkiego ducha: „Oj coś czarno to widzę…” Straciliśmy łatwo pierwszą bramkę, gdy wszyscy rzucili się do przodu bić miłośników browara. Osamotniony w obronie Michał nie zdołał powstrzymać zabójczej kontry. Mieliśmy kilka niebezpiecznych sytuacji, ale nic nie wchodziło. Ja zaraz po wejściu na boisko, też byłem bliski strzelenia gola, co zresztą zostało zarejestrowane przez byłego zawodnika i trenera, teraz w funkcji kamerzysty, Tomasza Skiby. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Kilka świetnych, zmarnowanych przeze mnie podań od kolegów z pola i w końcu się udało. Zaparkowałem piłkę nad wychodzącym z bramki bramkarzem Monsterów. Niestety po chwili rozluźnienia padło wyrównanie więc na przerwę schodziliśmy przegrywając 2:1.
W drugiej połowie uporządkowaliśmy grę i po jednej z ładniejszych akcji meczu Krzysiek, jak mawiał klasyk w „indywidualnym pojedynku” zwiódł obrońcę i pięknym strzałem wyrównał. Mi pozwolono grać na szpicy. Nie zawalczyłem się więc za dużo, dzięki czemu miałem szansę na mocniejsze szarpnięcie do przodu. Dwie takie akcje pod rząd zamieniłem na bramkę i odskoczyliśmy na 4:2. Monsterzy rzucili się odrabiać straty, ale chłopaki w obronie i fenomenalnie broniący Gabriel nie pozwolili im na wiele. Dało się słyszeć pokrzykiwania „Spokój, spokój…” brata mojego Tomasza, którego występ całkiem spokojnie mogę jak najbardziej pozytywnie ocenić. Z naszej strony dwie kolejne bramki dorzucił Piotrek Turek grający w koszulce Zanzibaru - nasz drużynowy internacjonał z polskim paszportem. Wydaje mi się, że Potwory odpowiedziały dwoma bramkami, choć w filmowej relacji zapisany jest końcowy wynik 7:3. Pewny jestem, że były dwa mocno dyskusyjne rzuty karne, z których pierwszy nasi Piwosze zamienili na bramkę, a przy drugim dał o sobie znać zaburzony przez wpływ alkoholu błędnik. Egzekutor posłał piłkę, diagonalnie (jak mawiał Andrzej Strejlau), tak pomiędzy naszą bramka, a drzemiącym za płotem obserwatorem z ramienia FIFA panem „K…a jak wy gracie?”. Pamiętam też, że po moich słowach do operatora kamery, że chyba jeszcze nigdy nie udało nam się strzelić gola po rzucie rożnym, Michał S. zdobył ostatniego gola meczu, przypieczętowując tym samym wynik spotkania i swoją grę w tej edycji Etnoligi. Z tego co zapowiadał za tydzień go nie będzie.
Cóż świetna gra całego zespołu przyniosła końcowy sukces. Podobno, jakiś odurzony liśćmi koki szaleniec, na fali euforii krzyczał po meczu: „Dajcie nam Taborową”. Czy jego słowa odbija się czkawką, czy nokautującym tryumfem UA, okaże się za tydzień. Oddaję głos do studia…
Adam Dziadak          

Jeśli chcesz zobaczyć co się dzieje w studio zajrzyj na stronę www.uslyszecafryke.org




4 komentarze:

  1. Następnym razem można zrobić materiał filmowy od z drugiej strony boiska. Tak dla urozmaicenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprawdzie nie udało mi się dotrzeć na mecz, ale materiał filmowy okraszony wyczerpującym komentarzem słownym jest niepowtarzalny. Gratuluje zwycięstwa, oby tak dalej!

    PS Czyżby informacje o planowanej rundzie zimowej były prawdziwe? Proszę o potwierdzenie z zaufanego źródła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się uśmiałam!!!
    Piłkarzy macie na pewno świetnych ale reporterów sportowych rewelacyjnych!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogłoski o rundzie zimowej nie są przedwczesne. Innymi słowy, startujemy w styczniu na hali. Szczegóły wkrótce na naszej stronie i na facebooku. Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń