„Cóż to był za mecz” chciałoby
się powiedzieć... i nie chodzi tu o wynik, choć takiego jak ten na
dzisiejszej tablicy chyba w historii Etnoligii jeszcze nie było :D
Relacja będzie krótka i treściwa.
Nie będziemy się dziś rozpisywać na temat poświęcenia i oddania
naszych zawodników, nie będziemy chwalić ich zaangażowania, nie
będziemy analizować taktyki gry (bo w tej kwestii nie mamy niestety
powodów do dumy), nie będzie mowy o nieczystych zagraniach
przeciwnika (choć z przykrością powiedzieć należy, że kilka im
się zdarzyło... chcę jednak wierzyć, że to przypadek i że wciąż
gramy w duchu fair play)...
Do rzeczy zatem!
Sędzia gwizdkiem wzywa zawodników do
rozpoczęcia gry, w naszej drużynie jak zwykle ostatnie gorączkowe
wytyczne, ustalenia, planowanie taktyki gry... zbędne to jednak
strzępienie języka było, bo jak się okazuje przeciwnikom zaledwie
5 min trzeba, aby zdobyć pierwsze 4 gole, a tym samym wprawić naszą
dzielną drużynę w czarno-żółtych (pszczelich) koszulkach w
lekkie osłupienie.
Kolejne minuty owo osłupienie pogłębiają, zamieniając je w zwątpienie i frustrację. Gramy jednak nieustraszenie, zażarcie walczymy o choćby jednego honorowego gola (nie żeby nasz duch walki gdzieś się ulotnił, ale obiektywizm nakazuje przyjąć z pokorą zbliżająca się porażkę). I tak oto mija 35 (z 40) min meczu... nasz honorowy gol zaczyna się wydawać coraz bardziej odległym marzeniem... lecz cóż to... w 36 min nagle nieustraszony zawodnik z nr 11 (Paweł) odważnie atakuje bramkarza przeciwników, przejmuje piłkę i..iii.....iii...ii strzela!!!! Piłka trafia do bramki, a na trybunach rozlega się gorący aplauz rozszalałych kibiców (w liczbie ok. 10). W drużynie ożywa duch walki i już po minucie mamy kolejnego gola zdobytego po brawurowej akcji Vlad! Publika znów szaleje!
Kolejne minuty owo osłupienie pogłębiają, zamieniając je w zwątpienie i frustrację. Gramy jednak nieustraszenie, zażarcie walczymy o choćby jednego honorowego gola (nie żeby nasz duch walki gdzieś się ulotnił, ale obiektywizm nakazuje przyjąć z pokorą zbliżająca się porażkę). I tak oto mija 35 (z 40) min meczu... nasz honorowy gol zaczyna się wydawać coraz bardziej odległym marzeniem... lecz cóż to... w 36 min nagle nieustraszony zawodnik z nr 11 (Paweł) odważnie atakuje bramkarza przeciwników, przejmuje piłkę i..iii.....iii...ii strzela!!!! Piłka trafia do bramki, a na trybunach rozlega się gorący aplauz rozszalałych kibiców (w liczbie ok. 10). W drużynie ożywa duch walki i już po minucie mamy kolejnego gola zdobytego po brawurowej akcji Vlad! Publika znów szaleje!
I choć na tablicy wyników w chwili,
gdy zabrzmiał gwizdek sędziego kończący 2 połowę, dumnie lśniło
15:102 to niestety (dla nas) był to tylko błąd pomiaru, ale cóż
tam...! Czasem ocalony honor wart jest więcej niż zwycięstwo.
Zanim przejdziemy do oficjalnego
ogłoszenia wyników, należy złożyć publiczne, internetowe
podziękowania dla Gosi i Ewy, za wspaniałą grę w żółto-czarnych
barwach naszej drużyny!
Bilans spotkania:
Wszystko Jedno (1)
15:2 (1) FUA & My Baobab
PS
Jeśli ktoś z Was szanowni czytelnicy
jest uzdolnionym bramkarzem chętnie rozpatrzymy taką kandydaturę
(w charakterze trenera-eksparta dla naszych bramkarzy)
musimy przecież nieustannie podnosić kwalifikacje i poziom gry!
Tekst i zdjęcia: Królowa Magda
Tekst i zdjęcia: Królowa Magda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz